Diagnostyka i terapia chorób środowiskowych – zaburzenia snu i depresja

W wywiadzie z doktorem Klausem Runowem przyglądamy się temu, jak zmiana rytmu dobowego i obecny styl życia wpływają na zaburzenia snu i depresję?

Mito-med.pl - Podcasty
Mito-med.pl - Podcasty
Diagnostyka i terapia chorób środowiskowych - zaburzenia snu i depresja
/

Witam i zapraszam na kolejny podcast instytutu IFU. Ci z Was, którzy słuchali naszego pierwszego podcastu, wiedzą, jaki jest dzisiejszy temat. Rozmawiamy w Instytucie Medycyny Środowiskowej w Wolfhagen i chcemy zająć się tematyką diagnostyki i terapii chorób środowiskowych. Będziemy mówić o zaburzeniach snu i depresjach. Zaburzenia snu są bardzo rozpowszechnione. Będzie je omawiał doktor Klaus Dietrich Runow, lekarz i autor książek. Witam Panie doktorze!

Dzień dobry, witam!

Zaburzenia snu, jak już wspomniałem, są bardzo rozpowszechnione. Jakie mogą mieć konsekwencje dla naszego zdrowia?

Tak, jest to dość znamienne. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba osób cierpiących na zaburzenia snu wzrosła o ponad 60% w grupie osób czynnych zawodowo wieku od 35 do 65 lat. Osoby, które regularnie śpią za mało, biorą więcej dni wolnych od pracy i są mniej wydajne niż ich koledzy. Według badania przeprowadzonego przez organizację badawczą Rand Europe, firmy w Niemczech tracą co roku 200 000 dni roboczych z powodu braku snu u pracowników. Proszę to sobie wyobrazić. A u osób, które śpią mniej niż sześć godzin dzienne, wzrasta ryzyko zgonu. Wszystko to można obliczyć, nie wiem dokładnie, jak to się robi, ale przytaczam tylko wyniki badań: ryzyko zgonu wzrasta o 13%, jeśli ktoś źle śpi. W medycynie za zdrowe uważa się spanie od 6 do 8 godzin. Nie zawsze udaje mi się tak długo spać, ale widzę, że jak źle śpię, to następnego dnia jestem po prostu innym człowiekiem. W porównaniu międzynarodowym Kanadyjczycy śpią najdłużej, jednak nawet w Kanadzie każdego roku dochodzi do utraty 80 000 dni roboczych z powodu braku snu.

Jednak wyjątkowo źle wypoczęci są sąsiedzi Kanadyjczyków, a mianowicie Amerykanie. Z powodu braku snu firmy tracą w USA 400 mld USD rocznie. Tak więc, pomijając osobiste cierpienie i bezproduktywność, jest to ogromny problem ekonomiczny.

Czy są jakieś przyczyny wzrostu częstości występowania zaburzeń snu?

Tak, nasz współczesny świat jest stresujący. Często nasz rytm okołodobowy jest rozregulowany, zaburzony jest cykl snu i czuwania. Za chwilę omówię, jak sobie z tym radzimy w terapii. Tempo życia jest tak szybkie, że nasza biologia nie nadąża za nim (to jeden z powodów). Zmienia się nasz system hormonalny. Znajdujemy się pod ciągłym wpływem kortyzolu. Kortyzol to hormon nadnerczy, który ma za zadanie chronić nas przed skutkami stresu. Dobrze, że ten hormon produkujemy, ale kiedy jego poziom jest stale wysoki, to cierpi na tym również nasz mózg i hipokamp. Nazwa hipokamp pochodzi od terminu hipo, czyli koń, hippocampus oznacza konika morskiego. Ta struktura w mózgu przypomina konika morskiego, a region ten kontroluje pamięć i emocje. Stale podwyższony poziom kortyzolu ma negatywny wpływ na hipokamp. Problematyczne są także wieczorne posiłki. Nie jesteśmy zaprogramowani do napełniania brzucha wieczorem, jedzenie musi być najpierw strawione.

Jedzenie ma wpływ na wątrobę: wątroba rozpoznaje, że człowiek je i myśli, że jest dzień, więc ponownie wzrasta poziom kortyzolu. Zatem jedząc wieczorem, zachowujemy rytm dnia. Tak samo jest w moim przypadku, ja też czasem jem wieczorem, gdy dużo przebywam poza domem, ale małe ilości, to jest ważne. Do tego dochodzi niedobór magnezu. Trudno w to uwierzyć, ale w ciągu ostatnich 100 lat zawartość magnezu w naszym pożywieniu zmniejszyła się o 80%. Zawsze nam się powtarza: odżywiaj się zdrowo, stosuj dietę śródziemnomorską i jedz dużo warzyw. To jest trudne. Żywność stała się uboższa w składniki odżywcze. Ostatnią kwestią jest oczywiście zanieczyszczenie światłem. Nasz mózg jest zaprogramowany na dzień i noc, światło i ciemność. Współcześnie wieczorami jesteśmy głównie wystawiani na działanie światła niebieskiego, a nie czerwonego jak przy zachodzie słońca czy świetle świec, które jest sygnałem dla naszego mózgu, że jest noc. Musisz odpocząć.

A my nadwyrężamy jeden z naszych organów, szyszynkę, która produkuje melatoninę, wystawiając się na działanie światła niebieskiego w godzinach wieczornych. Patrzymy na komputer czy telefon komórkowy, a nasza szyszynka mówi „stop, jest dzień” i przestaje produkować melatoninę. I tak pojawiają się zaburzenia snu.

Dotyczy to oczywiście nas wszystkich, bo korzystamy z komputerów i telefonów komórkowych. Czy zaburzenia snu mają dla nas jakieś konsekwencje?

Tak, można to u siebie zaobserwować. Jeśli nie spałeś dobrze, jesteś zdenerwowany. Masz trudności z koncentracją. Czujesz się senny przez cały dzień. Może nawet wystąpić depresja, ale także choroby, o których by się nie pomyślało, jak na przykład cukrzyca. Istnieje więc wiele chorób, określanych mianem chorób cywilizacyjnych, które mogą się pojawić w związku z zaburzeniami snu.

Co zaleca Pan swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia snu?

Przede wszystkim, najważniejsze jest pozbycie się zanieczyszczenia światłem. Jest to termin ukuty przez profesora Waltera z Teksasu. Mówiąc o zanieczyszczeniu światłem mam na myśli to, że wokół nas jest zbyt wiele źródeł niebieskiego światła do późnych godzin wieczornych, kiedy jesteśmy już w sypialni. A w sypialni musi być ciemno. Niektórzy ludzie tego nie lubią, boją się lub są niespokojni. Jeśli dziecko lub my potrzebujemy źródła światła, wybierzmy  źródło pomarańczowe lub czerwone, a nie jaskrawe niebieskie, które zaburza produkcję melatoniny  i powoduje  zaburzenia snu. Zalecam również przyjmowanie magnezu w ciągu dnia, jeśli mamy w życiu dużo stresu. Magnez jest minerałem antystresowym. Warto go także przyjmować wieczorem, około godziny 22.00. Czyli można przyjąć melatoninę i magnez lub inne substancje witalne, jak tauryna i witaminy z grupy B, które lubię zalecać. A jeśli mimo wszystko decydujemy się na wieczorny posiłek, na przykład z powodów towarzyskich, to zachęcam do przyjmowania enzymów trawiennych.

Mamy tu specjalne zalecenia dla naszych pacjentów, bo może to pomóc w zapewnieniu lepszego snu w nocy. Jak już wspomniałem, ważna jest też melatonina, której poziom z wiekiem i tak się obniża. Szyszynka jest gruczołem, który najszybciej ulega zwapnieniu. A to oznacza, że im jesteśmy starsi, tym niższy jest poziom melatoniny. Przyjmowanie tej naturalnej substancji możne naprawdę pomóc. Melatonina nie jest ani toksyczna, ani uzależniająca. Niestety, mało kto o tym wie. Ludzie uznają lub klasyfikują melatoninę jako modny lek, hormon snu, co nie jest zgodne z prawdą. Melatonina jest niezwykle ważna. Stosuje się ją nawet u osób chorych na covid na oddziałach intensywnej terapii, ponieważ melatonina ma działanie przeciwzapalne. Melatonina usuwa z organizmu metale ciężkie, ma działanie przeciwzapalne i antydepresyjne.

Wspomniał Pan o depresji. Liczba zachorowań na tę chorobę również wzrasta. Jakie objawy występują u pacjentów z depresją?

Objawów jest wiele, ale nie należy ich mylić z obniżeniem nastroju. Często kojarzymy depresję ze smutkiem, ale depresja nie ma nic wspólnego ze smutkiem. Werner Bartens lekarz, który w 2015 roku napisał świetny artykuł do gazety „Süddeutsche Zeitung”, bardzo plastycznie opisał, czym jest depresja. W artykule pisze o rdzy duszy i wyzerowanej amplitudzie uczuć, kiedy człowiek nie reaguje, nie odczuwa ani radości, ani smutku, zamyka się w sobie. I dalej pisze, że doświadczenie tej choroby i przeżycie jej, wymaga ogromnej ilości energii. To jest ważna wskazówka terapeutyczna: energia. Przywodzi mi to na myśl mitochondria. Są to małe elektrownie atomowe w naszych komórkach. I Bartens ma w tym względzie całkowitą rację. Depresja jest chorobą mitochondrialną. Te małe struktury w komórce wytwarzają energię. A jeśli ją zużyjemy ze względu na toksyny środowiskowe, stres i inne okoliczności, może to doprowadzić do depresji.

A jakie widzi Pan przyczyny wzrostu zachorowań na depresję?

Stany zapalne i toksyny środowiskowe mogą nadwyrężyć mitochondria, które przestają prawidłowo funkcjonować. Warto zwrócić uwagę na toksyny środowiskowe jak na przykład pestycydy. W Niemczech wprawdzie rzadko stosuje się środek owadobójczy DDT, ale jest to przykład trucizny, która może również wywołać depresję. Nie będę teraz wymieniać poszczególnych toksyn środowiskowych, zajmiemy się tym w innym kontekście. Również zwiększona przepuszczalność jelit, tzw. nieszczelne jelito (leaky gut), sprawia, że nasz mózg reaguje stanem zapalnym. Depresja jest chorobą mitochondrialną, ale także konsekwencją stanu zapalnego. To jest ważne. W doświadczeniach na zwierzętach zaobserwowano, że po podaniu szczurom mediatorów stanu zapalnego, czyli substancji, które są uwalniane podczas stanu zapalnego, u zwierząt tych pojawia się depresja. Pamiętajmy zatem, że „it’s not all in the mind”, nie za wszystko odpowiedzialna jest nasza głowa. Istotną rolę odgrywają także czynniki środowiskowe.

Dużą rolę odgrywa jedzenie fast foodów. Osoby, które jedzą taką żywność przez ponad pół roku, zapadają na depresję, choć może ciężko to stwierdzić ze 100-procentową pewnością, bo jeśli ktoś ma dobrze funkcjonujący układ immunologiczny, może to potrwać dłużej. Warto to wziąć pod uwagę. Trzeba też zwrócić uwagę na alergie pokarmowe. W wielu przypadkach ważną rolę odgrywa gluten. Gluten jest trucizną mitochondrialną,  pośrednio atakuje nasze mitochondria. Prowadzi do powstania reakcji immunologicznej. Jeśli więc mój układ odpornościowy wytwarza przeciwciała przeciwko glutenowi zawartemu w zbożu, cierpią na tym również moje mitochondria.

Z pewnością przeprowadzono w tym zakresie badania. A jakie badania przeprowadza się w Pana klinice?

W odniesieniu do nietolerancji pokarmowych wykonujemy badania komórkowe, tak zwany test transformacji limfocytów, który pozwala mi przyjrzeć się  przeciwciałom. W tym zakresie współpracuję z laboratoriami amerykańskimi, do których wysyłamy próbki krwi. Oznaczamy poziom  przeciwciał IgA i IgG przeciw produktom spożywczym w postaci surowej, gotowanej i modyfikowanej. Jest to bardzo specyficzny test. Następnie sprawdzamy, czy we krwi pacjentów znajdują się substancje toksyczne, takie jak plastyfikatory czy metale ciężkie. Takie oznaczenia można zrobić w ramach analizy włosów i moczu. Jest to dość proste, pacjent może nawet przesłać nam próbki. A  gdy wyniki są już dostępne, zajmujemy się poszczególnymi punktami. Oczywiście zwracam uwagę na hormony, hormony stresu, o czym już wspominałam. Sprawdzam poziom kortyzolu, czy pacjent nie cierpi na wypalenie, tzw. burn out. Pokazuje to krzywa kortyzolowa. Oczywiście do pełnej analizy potrzebuję kilku wartości, konkretnie czterech próbek dziennie, czterech próbek moczu.

Pacjent może je wygodnie wysłać ją pocztą. Patrzę na metabolizm, kwasy organiczne. Laboratorium przygotowuje profil kwasów organicznych, który pozwala dokładnie określić, jakie jest zapotrzebowanie na składniki odżywcze. Nie chodzi tu o określenie poziomu we krwi, ale o zapotrzebowanie. To bardzo duża różnica. Czasami we krwi występuje prawidłowe stężenie np. witaminy B12, ale na poziomie komórkowym zapotrzebowanie jest zwiększone, czego nie można stwierdzić za pomocą badania krwi. Na przykład w przypadku witaminy B12 sprawdzam poziom kwasu metylomalonowego, który jest oznaczany w moczu. Jeśli znajdę tę substancję, to już wiem, że pacjent potrzebuje więcej witaminy B12, niezależnie od tego, jakie były wyniki badań krwi.

Jakie terapie zaleca Pan na depresję?

Zdecydowanie zrównoważenie wartości biochemicznych, czyli optymalizację składników odżywczych. Już wspomniałem, że depresję należy traktować jako chorobę mitochondrialną, więc podaję składniki odżywcze, które wzmacniają mitochondria – te małe elektrownie komórkowe. Tu w pierwszej kolejności wspominam o koenzymie Q10 czy ubichinolu, który ma lepiej przyswajalną formę. Dalej oczywiście karnityna, kwas alfaliponowy oraz witamina B kompleks. Następnie należy wyeliminować produkty spożywcze, które uzyskały pozytywny wynik w teście. Zalecamy również przeprowadzenie analizy stolca i układu trawiennego, ponieważ jelito ma bezpośrednie połączenie z mózgiem. Dlatego chcę uzyskać więcej informacji na temat składu bakterii jelitowych. Warto przy tej okazji wspomnieć, że istnieją złe bakterie jelitowe oraz dobre bakterie, probiotyki. Wśród nich wyróżniamy grupę probiotyków związanych z naszym tematem, tak zwanych psychobiotyków. Lubię w tym kontekście przytaczać szczep Lactobacillus reuteri, który ma wspaniałe właściwości.

Obniża poziom kortyzolu, działa więc antystresowo i zwiększa poziom oksytocyny. A dla tych, którzy jeszcze o niej nie słyszeli powiem, że oksytocyna to hormon miłości i harmonii, który kontroluje wiele reakcji immunologicznych. Ma również działanie przeciwzapalne. Jak już wspomniałem, depresja jest chorobą zapalną, a ten probiotyk jelitowy pomaga uspokoić mózg i zmniejszyć stan zapalny. Co może okazać się bardzo pomocne w powrocie do równowagi i normalności.

To bardzo ciekawa perspektywa, dziękuję. Mamy jeszcze jedną informację.

Tak, dla zainteresowanych stworzyłem małą książeczkę w formacie A5 na temat depresji. Odpowiadam w niej na pytanie, czy mamy do czynienia z chorobą czy „tylko” objawem w cudzysłowie. Zachęcamy do składania zamówień. Książeczka została opublikowana w ramach serii Neue Wege zur Gesundheit, zeszyt nr 43.

To bardzo interesujące, wspaniale. Tak, to już naprawdę wszystko w dzisiejszym odcinku podcastu. Bardzo dziękujemy doktorze. I jak zawsze w notatkach do podcastu znajdziecie pomocne linki i dalsze informacje, także informacje o instytucie, numer telefonu, adres mailowy itd. Jeszcze raz bardzo dziękuję i z niecierpliwością czekam na kolejny podcast.

Cała przyjemność po mojej stronie.

0:00
0:00