Jak Feniks z popiołów

To nie stres nas zabija, lecz nasza reakcja na stres

Jak Feniks z popiołów

To nie stres nas zabija, lecz nasza reakcja na stres
Hans Selye

 

Usłyszane lub przeczytane słowo „burn-out“ nasuwa nam przeważnie obraz wyczerpanego pracą pracownika dużej firmy, który od wielu miesięcy żyje tylko kawą z mlekiem i pastylkami miętowymi, a który nagle, w samym środku zwykłego dnia pracy nagle osuwa się pod biurko, bo nie jest już w stanie dłużej funkcjonować od raportu do projektu i od kolejnej wizyty u klienta do jeszcze jednej prezentacji przygotowywanej na służbowym laptopie w samolocie.

Skrajnie wyczerpany leży w bezruchu na biurowej wykładzinie, a obok niego, strącone nieumyślnie wizytówki, notatki, kalendarz oraz dwa pudełka: jedno ze środkami pobudzającymi i drugie – po luminalu, już puste.

Nie performujesz, nie żyjesz

Jednak burn-out, w rozumieniu wyczerpania sił życiowych organizmu i związanego z tym zaburzenia psychofizycznego funkcjonowania organizmu może dopaść każdego z nas. Ryzykiem wystąpienia zespołu wypalenia objęte są tak naprawdę wszystkie grupy wiekowe i zawodowe. Paradoksalnie wypalenia mogą doznać nawet sportowcy (z pozoru okazy zdrowia, jednak w warunkach nadmiernego obciążenia organizmu, które w dłuższym okresie okazuje się większe niż zdolność do samoregeneracji, zupełnie prawdopodobne), dzieci (nadmierna ambicja i perfekcjonizm, zbyt duże oczekiwania ze strony rodziców i otoczenia, problemy w kontaktach z rówieśnikami – np. mobbing, w połączeniu z niedostateczną aktywnością fizyczną, niewłaściwą dietą – fast foody, dietą niedopasowaną do istniejących nietolerancji pokarmowych, monotonnymi posiłkami, czy też brakiem wsparcia psychicznego ze strony osób dorosłych i / lub przeżytymi traumami), jak również kobiety, w szczególności te z nich, które niedawno urodziły dziecko (multitasking, nadmierne oczekiwania wobec samych siebie, presja otoczenia i mediów oraz kreowany przez nie wizerunek doskonałej matki i żony, przedwczesny powrót do aktywności zawodowej, brak wsparcia ze strony małżonka oraz najbliższego otoczenia, nierównowaga hormonalna, możliwe niedobory kluczowych substancji odżywczych), czy wreszcie osoby, które opiekują się ciężko chorymi członkami rodziny lub najbliższymi w podeszłym wieku, zwłaszcza, gdy rolę tę muszą łączyć z normalną aktywnością zawodową.

Zespół wypalenia może wreszcie stanowić konsekwencję niewłaściwie lub niedostatecznie przepracowanego traumatycznego doświadczenia, gdzie pierwsza ostra faza szoku ustępuje miejsca przewlekłym problemom psychicznym, takim jak stany lękowe, depresja czy fobie, rozpamiętywaniu minionych zdarzeń i objawom psychosomatycznym.

We współczesnym świecie, w którym każdy już od najmłodszych lat musi performować i nieustannie udowadniać swoją przydatność w społeczeństwie, nie ma miejsca na okazywanie słabości, odpoczynek i wyciszenie, na pozwolenie sobie na bycie niedoskonałym, niemodnym, innym niż wytyczone przez mass media mainstreamowe normy. Z jednej strony kieruje nas chęć ciągłej samo-optymalizacji, z drugiej – nieustannie porównujemy się z innymi – kto ma więcej na koncie, kto może pochwalić się większą willą, droższym SUV-em, wyższym stanowiskiem, większą roczną premią, lepszym dyplomem – koniecznie zagranicznej uczelni. Tymczasem współzawodnictwo jest zdrowe i pożądane jedynie wówczas, gdy nie odbywa się ono kosztem naszego zdrowia oraz psychicznego dobrego samopoczucia.

Za wszelką cenę chcemy udowadniać sobie i innym, że „możemy“, że „damy radę, bo kto, jak nie my“ oraz że „jesteśmy lepsi niż“ i że jesteśmy absolutnie niezastąpieni. Początkowo ciche wołanie organizmu o litość i odpoczynek zagłusza szybko kolejny Tweet lub sygnał nowej wiadomości na Whats-Appie, lampka wina, albo dwie i trzy, jeszcze jedno espresso doppio i kolejna biała kreska wciągnięta gdzieś w kącie chronicznie podrażnionymi nozdrzami.

Żyć szybko już nie wystarcza, teraz trzeba żyć jeszcze szybciej, osiągać jeszcze więcej, działać jeszcze wydajniej i jeszcze bardziej doskonale.

Rezyliencja czyli odporność organizmu na stres psychofizyczny jest u każdego z nas nieco inna. Jedni są z zasady bardziej wrażliwi, inni zdają się być twardsi, czy też mają nerwy z lepszej stali. Ale długotrwałe przeciążenia są jak woda, która drąży skałę i tak naprawdę prędzej, czy później, nawet ci najsilniejsi psychicznie mogą pewnego ranka otworzyć oczy tylko po to, aby stwierdzić:

Ja już tak dłużej nie dam rady

Spadek koncentracji, brak sił i motywacji do działania, ból i słabość mięśni, stany lękowe, bóle głowy, kręgosłupa, kołatanie serca, silne wahania nastroju, nerwowość, skłonność do agresywnych zachowań, ogólna dekoncentracja, lekko podwyższona lub obniżona temperatura ciała, problemy z układem trawiennym – to tylko wybrane sygnały ostrzegawcze, jakie wysyła nam organizm, który czuje, iż znajduje się pod zbyt dużą presją oraz grozi mu całkowity kolaps.

I gdy pewnego dnia przekroczymy indywidualną wartość graniczną obciążenia, które jesteśmy w stanie znieść, nagle, zupełnie z dnia na dzień stajemy się absolutnie niezdolni do pracy i dalszego normalnego funkcjonowania, nie wspominając już o byciu superwydajnym pracownikiem czy idealnym partnerem/partnerką, rodzicem i tak dalej.

Burn-out to stan, w którym najważniejszym celem organizmu staje się po prostu przeżycie każdego kolejnego dnia oraz mniej lub bardziej uświadomione poczucie, iż dotychczasowy tryb życia stoi w sprzeczności z naszą istotą, z tym, kim tak naprawdę jesteśmy.

W swojej książce zatytułowanej „Bądź, czuj, myśl, działaj” Anne Bérubé zawiera nie tylko opis własnych doświadczeń, lecz przedstawia nam sedno profilaktyki oraz leczenia zespołu wypalenia:

Dopiero, gdy pozwalamy sobie na to, aby po prostu być: być takimi, jacy jesteśmy, z naszymi słabościami, niedoskonałościami, obawami, odstępstwami od powszechnie przyjętych norm, robimy miejsce naszemu organizmowi na regenerację i odprężenie. Jedna z najpiękniejszych chwil w życiu to ta, w której zaczynamy rozumieć, że nie musimy nikomu niczego udowadniać, że popełnianie błędów jest absolutnie okay, tak samo bycie niedoskonałym, czasami słabym, a czasami zupełnie niewydajnym. Że jesteśmy warci miłości i szacunku po prostu dlatego, że jesteśmy na ziemi tu i teraz, a nie dlatego, że performujemy, że coś osiągamy, że jesteśmy od innych pod takim czy innym względem lepsi.

Tak, to naprawdę wystarczy! Nie musisz nic. Wystarczy, że prostu dobrze jesteś. Ale co to właściwie znaczy dobrze być? Jestem to znaczy:

– akceptuję siebie „z całym dobrodziejstwem inwentarza”. Nie staram się za wszelką cenę podobać innym lub dorównać takim czy innym ideałom

– uważnie wsłuchuję się w sygnały, jakie daje mi moje własne ciało. Nie ignoruję więcej głodu, pragnienia, zmęczenia, potrzeby ruchu lub wręcz odwrotnie – całkowitego bezruchu i ciszy. Jestem uważny na potrzeby własnego organizmu. Respektuję dni, w których czuję, że muszę zwolnić. Daję sobie prawo do odpoczynku

– eliminuję z mojego życia to, co niepotrzebne, co mnie obciąża – dotyczy to zarówno rzeczy, jak też podejmowanych aktywności czy osób. Wybieram to, co sprawia, że czuję się dobrze. Kieruję się przy tym własnym instynktem, a nie cudzymi opiniami, przekonaniami czy modą

– unikam nadmiernych obciążeń psychofizycznych oraz szukam sposobów zrekompensowania codziennego stresu (medytacja, joga, progresywna relaksacja mięśni oraz inne techniki relaksacyjne)

– robię miejsce dla dziecka, które mieszka we mnie – znajduję czas na to, co sprawia mi przyjemność, hobby, spotkania z przyjaciółmi, umiarkowaną aktywność fizyczną

– czasem po prostu nie robię nic – tak, brzmi sztampowo, ale tryb samolotowy w smartfonie podczas weekendu potrafi zdziałać cuda!

– przejmuję odpowiedzialność za to co robię, za dokonywane przeze mnie wybory. Przejmuję kontrolę nad własnym życiem. To ja mam prawo decydować o tym, co jest dla mnie dobre a co nie. Wyjście z roli ofiary

– weryfikuję moje codzienne zachowania i nawyki, staję się świadomym konsumentem i członkiem społeczeństwa.

Pozwolić sobie na zwykłe bycie, wydaje się być dobrym sposobem na profilaktykę zespołu wypalenia oraz wyjście z kryzysu, o ile nie doszło jeszcze w organizmie do głębszych zaburzeń na poziomie metabolicznym (zob. artykuł o burn-oucie). Życie we własnym tempie oraz w zgodzie z samym sobą pozwala w dłuższym okresie odzyskać i zachować utraconą równowagę oraz nabrać nowych sił życiowych. Pamiętaj: jesteś i to już wystarczy.

***

Z doświadczenia autorki tego tekstu wynika, iż o ile odpowiedni styl odżywiania oraz wsparcie mitochondrialnej produkcji energii przy pomocy wybranych suplementów diety stanowią niezbędny warunek powrotu do zdrowia, to wyłącznie systemowe podejście, czyli takie, które uwzględnia jednocześnie aspekty psychologiczne oraz środowiskowe umożliwia trwałe odzyskanie utraconej witalności i radości życia.

Niezależnie od tego, czy twoim celem jest profilaktyka, czy też skuteczne leczenie zespołu wypalenia – każdego dnia traktuj swoje ciało a szczególności mitochondria jak… własne konto bankowe. Regularne przelewy (suplementacja, dieta, przerwy, sport, podejście do życia, etc…) pozwolą ci przetrwać duże wydatki (stres!) i uniknąć wejścia w debet (sygnały ostrzegawcze, np. spadek koncentracji, spadek odporności, wzrost agresji i wiele innych sygnałów) lub co gorsza – zablokowania konta (wystąpienia zespołu wypalenia).

Zdrowie człowieka jest nierozerwalnie związane z jego psychiką: w zdrowym ciele, zdrowy duch i na odwrót. I to ty o tym decydujesz!

 

Bibliografia:

 

0:00
0:00