Naturalna odporność – jak o nią zadbać?

O czym bardzo często zapominamy, a czego nie doceniamy w profilaktyce odporności?

Naturalna odporność – jak o nią zadbać?

Dbanie o naturalną odporność jest obecnie szczególnie istotne. O tym nie trzeba w zasadzie nikogo przekonywać.

W historii naszego gatunku epidemie  chorób zawsze były największym wyzwaniem. W VI wieku Czarna Śmierć wybiła niemal połowę mieszkańców Europy –  nie było autostrad, samolotów, pociągów, większość ludzi żyła na wsi i rzadko kiedy gdziekolwiek podróżowano. Powtórne uderzenie Czarnej Śmierci w XIV wieku zabiło od 30 do 70% wszystkich ludzi, żyjących w Europie. Ostatnia wielka epidemia, Hiszpanka zabiła od 40 do 50 milionów ludzi na świecie. W ciągu 24 tygodni zabiła więcej osób niż AIDS w ciągu 24 lat.

Jedno rzuca się w oczy – z wyjątkiem Hiszpanki, przy każdej epidemii umierali najsłabsi, podczas gdy silni – byli w stanie przetrwać. Dla przykładu młody człowiek zarażony SARS miał niemal dziesięciokrotnie większe szanse przeżycia niż osoba starsza1. Nawet tak bezwzględny morderca, jakim była Czarna Śmierć – omijał jednostki najzdrowsze, co wykazały analizy szkieletów. Groby ofiar epidemii były zapełnione ludźmi najsłabszymi, których kości zdradzały oznaki niedożywienia2. Dlatego też  Ebola w Europie prawdopodobnie nie stanowiłaby aż takiego zagrożenia, nawet gdyby zaczęła się aktywniej przenosić – dla porównania bliźniaczy wirus Marburg zabił 90% ofiar w Angoli, ale po przeniesieniu do Niemiec – już tylko 23%. Można się założyć, że te 23% to osoby z najsłabszym zdrowiem.

Nie każdy oczywiście jest amatorem apokaliptycznych wizji. Sporo osób wierzy – być może słusznie – że w przypadku masowej epidemii, rządy podejmą odpowiednie kroki, aby wstrzymać jej rozprzestrzenianie. Inni – że patogen, który zabija naprawdę szybko, po prostu nie zdąży się rozprzestrzenić, jak było w przypadku SARS. Zaś znakomita większość woli o tym w ogóle nie myśleć – zapewne słusznie, od jałowego rozmyślania o nieszczęściu nikt go jeszcze nie uniknął, za to wiele osób straciło życie na zamartwianiu się.

Naturalna odporność

Pozostają dwa aspekty naturalnej odporności – potrafi nas ona ustrzec przed zwykłymi przeziębieniami i grypą, co zawsze jest czymś pozytywnym, a także znacznie zwiększa nasze szanse na uniknięcie jednego z największych zagrożeń, choroby zabijającej co czwartego człowieka w Polsce – nowotworów.

Co prawda brak jest szczegółowych badań, w jakim stopniu siła odporności wpływa na ryzyko raka, ale można porównać statystykę zachorowalności wśród nosicieli wirusa HIV z resztą populacji. Pomijając nieszkodliwego mięsaka, który rozwija się kilka tysięcy razy częściej, mają oni między innymi aż 70 razy większe ryzyko zabójczego chłoniaka nieziarniczego, 5 razy wyższe raka szyjki macicy, 5 razy wyższe raka wątroby, 3 razy wyższe raka płuc i co najmniej 10 razy – ziarnicy złośliwej.

Podobnie wysokie jest ryzyko rozwoju raka u osób, które otrzymały przeszczep i biorą leki obniżające odporność3. Co ciekawsze, infekcje prowadzą też do przyspieszenia rozwoju miażdżycy, a w konsekwencji do zawału serca – chorzy na HIV są na to dowodem4. Od dawna postuluje się zmianę sposobu rozumienia chorób serca, zamiast patrzeć tylko na cholesterol, zwrócić uwagę na powód, dla którego przyczepia się on do naczyń krwionośnych. Dla przykładu jedna z mocniejszych teorii mówi o infekcji tętnic chlamydiami, przez co cholesterol przykleja się tam na zasadzie „opatrunku”5.

Jak budować naturalną odporność?

Higiena

Chyba najskuteczniejsze jest… dbanie o higienę. Nie ma większego wroga epidemii niż mydło. To właśnie ono, razem z pojawieniem się środków dezynfekujących oraz kanalizacji sprawiło, że epidemie atakują nas coraz rzadziej, pomimo teoretycznie dużo większego ryzyka. Samoloty, pociągi i dotykanie tej samej klamki przez kilkadziesiąt tysięcy osób nic wirusom nie dadzą, jeśli będziemy dbać o higienę.

Gdyby lekarz, który zapoczątkował epidemię SARS, umył ręce po wyjściu z toalety, ocaliłby życie kilkuset ludzi. Albo, gdyby po prostu został w domu, zamiast jechać z gorączką w świat zaraz po tym, jak zaraził się od pacjenta, który zmarł na jego oczach. Tak naprawdę to nie maseczki są ochroną przed bakcylami. One rzadko kiedy przenoszą się przez powietrze. Zazwyczaj jest to dotknięcie czegoś, na czym są resztki płynów ustrojowych osoby chorej – ktoś pociera cieknący nos, łapie za klamkę, my chwytamy po nim, a potem dotykamy oczu, nosa lub ust – i problem gotowy.

Hartowanie

Wszelkiego rodzaju hartowania są jak najbardziej wskazane. Dobrze też jest nie dążyć do nadmiernej higieny – co nieco kłóci się z poprzednim akapitem. Co prawda w ten sposób unikniemy schorzeń, ale też nasz system obronny „zapomni”, że trzeba ciągle walczyć. Powinniśmy dostarczać mu powodów do pracy, ale nie nazbyt silnych.

Trzeba tutaj zdać się na zdrowy rozsądek – jeśli pół miasta jest rozłożone grypą, nie dotykamy ust i oczu, dopóki nie umyjemy rąk, nie jemy nimi. Jeśli jednak możemy zjeść nieco zabrudzone warzywa, czemu nie? Nic też nie zastąpi zdrowego odżywiania – rośliny zawierają tysiące substancji, których działania nie znamy jeszcze zbyt dobrze. Najlepsza rzecz, jaką można zrobić dla swojego zdrowia to zjadać jak najwięcej surowych warzyw i owoców, a najlepiej złożyć z nich większość swojej diety.

Niedobory pokarmowe

Jest kilka konkretnych niedoborów pokarmowych, które mamy niemal wszyscy, a które sprawiają, że jesteśmy szczególnie podatni na infekcje. Ich uzupełnienie jest najprostszą i chyba najskuteczniejszą metodą na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Starczy łyknąć kilka tabletek każdego ranka i mamy większy efekt niż regularny sport i przestrzeganie diety. Oczywiście tabletka nie zwalnia nas z obowiązku dbania o sprawność fizyczną i odżywianie – w przeciwnym wypadku możemy razem z naszym bardzo silnym układem obronnym umrzeć na zawał.

Witamina D3

Najważniejszy chyba czynnik to witamina D3. To jeden z głównych powodów, dla których grypa zabija tylko kilka osób, albo w ogóle nikogo latem, zaś na wiosnę, gdy poziom D3 wśród populacji jest najniższy – umierają tysiące (tak, to nie pomyłka – grypa zabija kilkadziesiąt do kilkuset tysięcy osób rocznie). Jedyne liczące się źródło to promienie słoneczne – dla porównania, często podawane jako bogate w nią jajka mają tak niewielkie ilości, że aby zrównoważyć ilość wytwarzaną w naszym ciele w ciągu zaledwie 15 minut opalania się, trzeba zjeść pięć do dziesięciu tysięcy jajek!

Oczywiście w zimie jesteśmy jej całkowicie pozbawieni i mamy tylko tyle, ile zdołaliśmy zgromadzić latem. A jeśli mamy pracę biurową i nie mamy okazji na opalanie, nawet na to nie możemy liczyć.

W praktyce każdy z nas ma niedobory przynajmniej na wiosnę, a prawdopodobnie przez cały rok, z wyjątkiem końca lata. Nieco problemów pojawia się przy dawkowaniu – oficjalne zalecenia mówią o 200 do 400 jednostek dziennie, co jednak nie ma potwierdzenia w żadnym badaniu – liczba ta została wzięta dosłownie z sufitu i przekazana lekarzom, aby zalecali takie dawki pacjentom.

O absurdalności tego zalecenia może świadczyć fakt, że takie same dawki poleca się 5 kg niemowlakom, zaś ciało dorosłego mężczyzny w 15 minut wytworzy nawet 20 000 jednostek.

Przeprowadzone badania wykazały, że prawidłowa ilość to przynajmniej 2 do 6 tysięcy jednostek dziennie w okresie zimowym6. Nie wiadomo, czemu nie jest to korygowane – być może chodzi właśnie o to, żeby ludzie częściej chorowali i wydawali więcej pieniędzy na inne lekarstwa?

Żeby było śmieszniej, w dotychczas przeprowadzonych badaniach klinicznych używano właśnie takich śmiesznie niskich dawek. Czy może dziwić, że skuteczność suplementacji nie była zbyt wysoka? Zapewniała ona ochronę zaledwie porównywalną do tej oferowanej przez szczepionki7,8. Możemy jedynie zgadywać, jaki byłby efekt przeprowadzenia pierwszej na świecie próby klinicznej z udziałem normalnych dawek. Swoją drogą, czy to nie jest zastanawiające? Tyle się mówi o poszukiwaniu nowych leków, nowych technologii – a do tej pory ludzkość nie sprawdziła, co się stanie, gdy uzupełni się podstawową witaminę. Może dlatego, że nie da się jej objąć patentem? A może po prostu tak naprawdę nikomu z tych na górze nie zależy na chronieniu nas przed chorobami? Po co, skoro można nam sprzedawać leki? Brzmi to trochę jak szalona teoria spiskowa, ale fakt pozostaje faktem – przez te wszystkie lata żaden ośrodek badawczy nie sprawdził, jaki dokładnie jest efekt ochronny witaminy D3 przeciw grypie i przeziębieniom, które pojawiają się tylko wtedy, gdy brakuje jej w organizmie… Jako ciekawostkę dodam, że suplementacja nawet niskimi dawkami około dwukrotnie zmniejszyła ryzyko raka w kilku różnych próbach klinicznych9-11.

Cynk

Sporo osób ma problem z cynkiem – częściowo z powodu niższej zawartości w glebach, a częściowo na skutek zwiększenia spożycia bezwartościowych pokarmów, pozbawionych minerałów i witamin. Jak poważne są niedobory – nie wiadomo, gdyż nikt na dobrą sprawę nie sprawdził do tej pory, czy zwiększenie spożycia ponad zalecane przyniesie dodatkowe korzyści. Powtarza się historia z witaminą D3 – nikogo nie interesuje zabezpieczanie nas przed chorobami, chyba że za pomocą szczepionek, na których można zarobić. Ale witaminy i minerały? Kogo to interesuje. Niemniej przyglądając się dotychczas przeprowadzonym badaniom, widać parę ciekawych rzeczy, które każą przypuszczać, że możemy na suplementacji bardzo wiele zyskać. Na przykład w jednej próbie klinicznej forsowne uzupełnianie tego pierwiastka „megadawkami” doprowadziło do całkowitej eradykacji wirusa brodawczaka ludzkiego – tego samego, przed którym mają chronić kosztujące setki zł szczepionki16. Okazuje się, że tabletka z cynkiem może szczepienie zastąpić – niestety, jest zbyt tania. W Indiach suplementy pozwoliły zredukować ilość zapaleń płuc dwukrotnie17, zaś u chorych na AIDS na Florydzie – czterokrotnie zmniejszyły ryzyko silnego spadku odporności18.

Badania niemające związku z odpornością sugerują, że bardzo duży procent populacji ma niedobory – dla przykładu, chorzy na cukrzycę mieli bardzo dużą poprawę wszystkich niemal parametrów choroby, gdy uzupełnili ten pierwiastek 19. Szereg badań wykazało bardzo ścisły związek między jego niskim poziomem a ryzykiem nowotworów – przy czym mowa tutaj nie o kilku czy kilkunastu procentach, ale o nawet pięciokrotnie większym prawdopodobieństwie20-22.

Podtrzymująca dawka cynku to około 15 mg, zaś chcąc uzupełnić wieloletnie niedobory – trzeba przez długie miesiące stosować dawki rzędu 30 do nawet 50 mg dziennie. Uwaga – zbyt długa suplementacja bardzo wysokimi dawkami może doprowadzić do niebezpiecznego spadku poziomu miedzi.

Selen

Z uwagi na specyfikę gleb w naszym kraju, mieszkańcy Polski mają dużo niższy poziom selenu, a lekarze zalecają suplementację30. Ten pierwiastek jest jednym z filarów odporności przeciwwirusowej31. Dla przykładu, myszy pozbawione selenu o wiele gorzej przechodziły grypę – miały około dwukrotnie więcej uszkodzeń w płucach od tych odżywianych normalnie32. Chorzy na AIDS oraz na wirusowe zapalenia wątroby typu B i C mają dużo niższy poziom selenu33-35 – nie jest jasne, czy jest to skutek, czy przyczyna choroby. Biorąc jednak pod uwagę, że większość chorych na zapalenia wątroby samoczynnie zdrowieje, można podejrzewać, że infekcja utrzymała się u tych najsłabszych. Podobnie AIDS – możliwe, że tak niskie ryzyko zarażenia wirusem (zaledwie co tysięczny stosunek z nosicielem BEZ prezerwatywy kończy się zarażeniem kobiety, zaś co dwutysięczny – mężczyzny) bierze się stąd, że silny organizm tłamsi infekcję w zarodku. Ciekawostką jest badanie, w którym uzupełnienie selenu u chorych na AIDS sprawiło, że choroba dosłownie zaczęła się cofać – zmniejszyła się liczba wirusów, wzrosła ilość komórek odpornościowych36. Można się zastanawiać, jaki efekt dałoby uzupełnienie wszystkich niedoborów pokarmowych u tych chorych, nie tylko jednego. Chyba jednak się tego nie doczekamy, oficjalne, kosztujące dziesiątki tysięcy zł rocznie leki są zbyt dobrym źródłem zysku. Zdziwienia też nie powinny budzić wyniki badań wpływu selenu na ryzyko nowotworów – wykazały one bardzo duże działanie ochronne, od 30% do nawet trzykrotnego37-39. Powinno się stosować dawki rzędu 50 do 200 mg dziennie, w zależności od tego, czy uzupełniamy wieloletnie niedobory, czy też jedynie stosujemy dawkę zabezpieczającą.

Bakterie

Nasz organizm zawiera dziesięć razy więcej bakterii niż komórek. Szacuje się, że około 80%, z około 100 miliardów bakterii  znajduje się w obszarze jelitowym. Dlatego, tak ważną częścią naszej odporności są mali pomocnicy – pożyteczne bakterie jelitowe.

Mikroflora jelitowa i układ odpornościowy działają w symbiozie. Bez wsparcia mikroorganizmów nasz układ odpornościowy nie byłby w stanie sprawnie nas chronić, a bez prawidłowej czynności układu immunologicznego mikroorganizmy nie przetrwałyby.

Pożyteczne bakterie jelitowe takie jak: Lactobacillus, Bifidobacterium, Enterococcus zapewniają naturalną ochronę komórek i wzmacniają układ odpornościowy przed patogenami. Korzystne mikroorganizmy nie tylko zwalczają bakterie lub grzyby chorobotwórcze, ale także umożliwiają naszym białym krwinkom leukocytom, przeprowadzanie reakcji obronnych.

Mikroflora jelitowa stanowi barierę dla patogennych bakterii, przez to niweluje możliwość rozmnażania niechcianych intruzów w organizmie. Utrzymanie właściwej flory jelitowej pomaga wzmocnić odporność przy infekcjach jelitowych, stanach zapalnych wywołanych szkodliwymi metabolitami bakterii, zapaleniem żołądka, czy nieswoistym zapaleniem jelit40-41.

Ponadto prawidłowa flora pomaga zachować tzw. szczelność jelit. W przypadku nieszczelności jelit do krwioobiegu przedostają się toksyczne substancje i metabolity np. leków, kazeiny, czy glutenu, które mogą wywoływać reakcje zapalne42.

Ze względu na typową zachodnią dietę o niskiej zawartości składników odżywczych, a wysoką ekspozycję na antybiotyki i leki, hodowlę przemysłową i niefiltrowaną wodę pitną, probiotyki uzupełniające żywienie mogą wzmocnić naturalną ochronę przed patogenami.

Aby skutecznie wzmacniać odporność, warto zbadać poziom wymienionych wyżej składników, a w razie potrzeby uzupełnić ich niedobory. W przypadku, gdy nasza dieta nie zaspokaja zapotrzebowania na te substancje, warto rozważyć odpowiednią suplementację.

Pamiętajmy, aby dbać o odporność przez cały rok, a nie tylko w okresie zwiększonej zachorowalności.  Sprawnie działający system immunologiczny w razie ewentualnej infekcji, łagodzi jej przebieg choroby oraz skraca czas jej trwania.

 

Bibliografia

0:00
0:00